Amerykańscy uczeni dowiedli, że człowiek w ciągu życia kilkakrotnie traci pracę. Wszyscy o tym wiemy, ale nikt z nas nie uważa, że ta zasada dotyczy jego samego.

Co z przedsiębiorcami?

Zanim pociągnę temat dalej, chciałem zauważyć, że przedsiębiorca również może stracić pracę. Kto go zwolni? Klienci. W jaki sposób? W taki, że będą generowali mu za mało gotówki. W tym sensie przedsiębiorca, który uważa że nie musi szukać pracy z racji tego, że jest biznesmenem – jest w głębokim błędzie, bo pracy szuka codziennie. Dla siebie i dla swoich pracowników. Pracownicy szukają pracy raz na parę lat.

No i co?

Temat na ten wpis przyszedł mi do głowy w dwóch momentach. Pierwszy raz po spotkaniu ze Zdzisławem (imię zmienione – oryginalne jest znane redakcji), a drugi raz – ostatnio, gdy okazało się, że połowa moich znajomych nie wie czym jest networking. Choć już raz to ilustrowałem opowieścią o Kasi, zilustruję teraz opowieścią o Zbigniewie.

Przychodzi Zbigniew

Ze Zbyszkiem nie widziałem się ładnych parę lat. Pracował na średnim szczeblu w międzynarodowej korporacji, która raczej nie zwalnia, tylko mieli tych samych ludzi, zapewniając im rozwój w kierunku coraz wyższych stanowisk. Co więcej – znalazł się w niej dzięki mocnej rekomendacji przyjaciela już tam pracującego, który nie zapomniał o Zbyszku gdy firma zaczęła szukać kogoś takiego jak Zibi.

Jest super. Firma zadowolona, Zbyszek kosi coraz więcej pieniędzy, rozwija się, żeni, rodzą mu się kolejne dzieci, rozwija się dalej i tak przez kolejnych osiem, albo i dziesięć lat. Zbyszek ma czas na swoje pasje, trochę mniej dla swoich znajomych, bo rodzina domaga się go tym więcej, im bardziej wciągają go coraz bardziej odpowiedzialne projekty w firmie.

Wow! Zazdroszczę mu!

Tak. Można zazdrościć mojemu kumplowi. Naprawdę odniósł sukces.

To na czym polega problem?

Pewnego dnia z firmy poleciał jego Przyjaciel. Co więcej – firma rozstała się z nim techniką z buta, mimo że pracował tam prawie 20 lat, nie odróżniając nadgodzin od godzin. Pewnego dnia podczas lunchu dowiedział się, że po zmianie zarządu już nie pracuje w firmie.

Zbyszek się wkurzył i napisał do ludzi odpowiedzialnych za HR co sądzi o takim obchodzeniu się z ludźmi i wskazał na to, że takie działania źle rzutują na atmosferę w zespołach.

Minęły trzy miesiące.

Zbyszek jadł lunch. Podczas niego dowiedział się o… Zgadnijcie o czym dowiedział się Zbyszek.

Szybko wpadłem na pomysł, żeby skontaktować Zbyszka z kilkoma moimi znajomymi, którzy obracają się w branżach przyległych do jego zainteresowań i obowiązków w firmie, która właśnie go wypluła. Szybkie maile, szybki feedback, tu jest opcja, tam nie ma, coś zaczyna się dziać, pojawia się światełko w tunelu.

Nie wiem, czy Zbyszek już gdzieś pracuje, czy wybrał leniuchowanie podczas odprawy. Wiem jednak, że popełnił drobny błąd, który czasem dużo kosztuje.

Błąd

Ten błąd polega nie tylko na uleganiu złudzeniu bezpieczeństwa, jakie rzekomo daje etatowa praca. Polega on głównie na zaniedbaniu działalności networkingowej. Co przez to rozumiem? Chodzi mi o zaniedbanie:

  • nawiązywania nowych znajomości,
  • kultywowania nowych znajomości,
  • kultywowania starych znajomości.

Gdyby Zbyszek nie popełnił tego błędu, nie miałby przez kilka miesięcy, zanim przypomniał sobie o mnie, problemów z poszukiwaniem nowej pracy. Dlaczego zatem wyszło Zbyszkowi z uzyskaniem pomocy ode mnie? Bo ja lubię pomagać i lubię Zbyszka. Bo mam networkingowe podejście do życia. Gdyby nie to, skończyłoby się na często słyszanym dialogu:

– (…) No, to jakbyś coś słyszał, że ktoś szuka takiego kogoś, to daj znać.

– Jasne, dam znać.

Co się tłumaczy na:

– Rozpaczliwie szukam pracy i nie wiem jak to robić.

– I bardzo Ci tak dobrze.