Siedząc kiedyś w usteckiej Herbaciarni przeczytałem świetny rozdział o networkingu w brytyjskim poradniku biznesowym dla prawników. Wynotowałem sobie wtedy 17 zasad, które omówił Autor, postanawiając, że podzielę się nimi z Wami.

Nadszedł ten dzień, gdy biorę się za ich opisanie po swojemu i w oparciu o własne doświadczenie tych zasad. Na pierwszy ogień trzy pierwsze.

ZASADA nr 1: Networking to głównie pomaganie ludziom, a nie tylko szukanie pomocy dla siebie.

Sprawa jest prosta. W dowolnej grupie, w której każdy myśli wyłącznie o własnej korzyści… nikt nie zyskuje więcej niż sam jest w stanie wytworzyć. Wówczas powstaje pytanie – po co utrzymywać z kimkolwiek relacje? Najpierw komuś pomóż zanim kogokolwiek poprosisz o pomoc. Choćby dla własnej higieny, byś nie czuł się źle prosząc o pomoc.

ZASADA nr 2: Musisz nauczyć się rozpoznawać i znajdować leady dla inny w swoim otoczeniu

Najlepsza pomoc w biznesie, to przynieść komuś klienta, prawda? Wbrew pozorom nie jest to łatwe. Dlaczego? Powód jest prosty – skoro bardzo często nawet dział sprzedaży danej firmy nie do końca ma świadomość komu i dlaczego sprzedaje, to tym mniej do powiedzenia w tym temacie musi mieć osoba z zewnątrz, czyli Ty. Skąd wiem o tym, że tak jest? Trust me, I’m networker.
Jakie jest zatem rozwiązanie? Musisz się bardzo porządnie przyłożyć do takiej nauki biznesu swojego partnera, byś znał odpowiedzi na kluczowe pytania: dlaczego jest najlepszy w tym co robi? Kto zazwyczaj kupuje jego usług? Kto w firmie Klienta decyduje o zakupie? Jak już pomógł swoim Klientom i jacy to byli Klienci? Czym różni się od swoich konkurentów i dlaczego jest lepszy?
Bez znajomości odpowiedzi na te i inne pytania nie możesz być jego „handlowcem”, a partner w networkingu to w pewnym sensie handlowiec. Ściślej – to przyjaciel, który chcąc pomóc, chce być tak otrzaskany, jak otrzaskany musi być handlowiec.

ZASADA nr 3: Networking to szczery, prawdziwy wysiłek, a nie zbieranie punktów

Jedno zdanie powtarzam na szkoleniach networkingowych do upadłego i ilustruję je zdjęciem klapków (kto był, ten wie). Mówię, że ludzie wyczuwają ściemę na kilometr. Jeśli nie lubisz określenia „ściema”, zastąp je sobie czymś innym. Dobre są: „nieszczerość”, „udawanie”, „sztuczność”, etc. Jeżeli nie potrafisz wzbudzić w sobie chęci pomocy drugiej osobie, nie potrafisz zafascynować się jej firmą i cieszyć jej rozwojem, to… po prostu musisz to w sobie wzbudzić. Inaczej ryzykujesz, że nie będzie Ci się chciało rzeczywiście zaangażować, nie będzie Ci się chciało wykonać czwartego telefonu, by sprawdzić na 100%, czy przypadkiem nie da się załatwić niemożliwego, to będziesz tylko wykonywał pozorowane działania i je odhaczał, mówiąc partnerom:

„No tak, próbowałem, ale nie wyszło”.

Jeżeli nie próbowałeś z takim samozaparciem, jak byś robił o dla siebie, mimowolnie powiesz to mało przekonująco.